Szybko, szybciej, klik
Żyjemy w czasach pośpiechu i szybkich rozwiązań. Jesteśmy przyzwyczajone do natychmiastowych efektów, długie oczekiwanie wydaje się nam nieznośną torturą. Długie oczekiwania? Nie, jakiekolwiek są zmorą. Informacje są na wyciągnięcie ręki, wystarczy włączyć komputer, a nawet szybciej – chwycić telefon, wpisać interesującą nas rzecz w Google i dosłownie w mgnieniu oka dostajemy dziesiątki odpowiedzi. To czy są one właściwe, słuszne i wystarczające to już odrębna kwestia. W sprawach prozaicznych jednak często tak. Kino? Dziś? Za chwilę? Żaden problem. Klik. Znajdujemy najbliższe kino, sprawdzamy repertuar, opinię, zwiastun, wszystko bez zbędnego czekania. Rezerwujemy bilety. Zero kolejki. Zero „straconego” czasu. Wybór studiów? Nowa bluzka? Trendy w modzie? Definicja do referatu? Adres sklepu? Rozkład jazdy autobusów? Przepis na urodzinowe menu? Wszystko mamy. Już. Teraz.
Każdy medal ma dwie strony
To dobrze, nie twierdzę, że nie. Możemy korzystać z ogromnych ułatwień, jesteśmy bardziej wydajne, wiemy więcej. Jest też druga strona medalu. Przyzwyczaiłyśmy się do prędkości. Do natychmiastowych rezultatów. Jeśli nie natychmiastowych, to już na pewno szybkich. Jednak życie (na szczęście) nie jest jednowymiarowe. Nie zawsze możemy oczekiwać, że wszystko stanie się od razu, że skutek nastąpi jak za jednym kliknięciem myszki.
Batonik lekiem na zło?
Dyskomfort? Smutek? Złość? Jak to? Przecież zawsze powinno być łatwo i miło. Nie umiemy radzić sobie z trudnymi emocjami, często nie nauczyłyśmy się tego, a dodatkowo mówi się nam, że przecież trzeba zawsze być radosnym. Nie chcemy przeżywać nieprzyjemnych stanów, pragniemy poczuć się lepiej. Szybko. Najlepiej natychmiast. Często w sytuacjach stresowych sięgamy po coś słodkiego. Automatycznie. Gdzieś po drodze nauczyłyśmy się, że małe co nieco sprawia nam przyjemność, często kojarzy nam się z bardziej beztroskim czasem dzieciństwa, może kojarzy nam się z nagrodą, bo właśnie cukierka dostawałyśmy za dobre sprawowanie.
Dodatkowo cukier podnosi od razu poziom glukozy we krwi, a więc odczuwamy chwilę błogości. Zadziałało. Było nam źle, a tu wystarczy sięgnąć po czekoladkę i robi się nam lepiej. Bez zbędnego wysiłku, bez zbędnego czekania. Ale tylko przez chwilę. Czy batonik tak naprawdę rozwiązuje nasze problemy? Czy po zjedzeniu batonika czujemy się lepiej? Powód naszego smutku, złości zniknął? Wręcz przeciwnie, często gdy towarzyszy nam zły nastrój, zjadamy więcej „pocieszaczy” niż zjadłybyśmy nie powodowane chęcią rozładowania napięcia. To powoduje z kolei wyrzuty sumienia i jeszcze gorsze samopoczucie. W tym wypadku więc najszybsza, jak często się wydaje i najprostsza droga wcale nie jest najlepsza. Batonik nie jest lekiem na całe zło.
Batonik nie jest lekiem na cało zło
Warto wypracować sobie sposoby na radzenie sobie ze złym humorem. Swoje własne „pocieszacze”. Niekoniecznie działające natychmiast, ale za to skuteczne i działające nie tylko przez chwilkę. Własne, dopasowane do osobowości, temperamentu, upodobań. Nie ma rozwiązań uniwersalnych dla każdego. Tak, brzmi niepopularnie, bo najlepiej byłoby podać na tacy proste rozwiązanie działające zawsze i dla każdego, najlepiej w czasie nie krótszym niż kilka minut.
W całym tym pędzie i przyzwyczajeniu do błyskawicznych efektów, ja zachęcam, aby zatrzymać się na chwilę. Aby poświęcić czas na opracowanie strategii radzenia sobie ze stresem, czy złym humorem, innych niż sięganie po jedzenie. Zanim jeszcze nastąpi gorszy moment, bo wtedy ciężko będzie wymyślić cokolwiek. Może będzie to wymagało od nas trochę zastanowienia się, trochę pracy. Odpowiedź na pozornie proste pytania: co lubię? co sprawia mi przyjemność? co sprawia mi radość? wcale nie musi zająć nam tylko kilku minut. Może stać się jednak ogromną inspiracją do znalezienia ciekawych pomysłów, na rozładowanie napięcia. Naprawdę warto.
DARMOWY EBOOK
„20 strategii dla fit ciała i umysłu”

