We współczesnym świecie, gdy kanon kobiecego piękna jest coraz bardziej wyśrubowany, a rozmiar 38 to już, zdaje się – troszkę za dużo, nakłada się na kobiety nierealne wymagania. Osiągnięcie rozmiaru 36 przez wszystkie kobiety jest przecież niemożliwe, a nawet niewskazane. Jesteśmy przecież różne, posiadamy inną budowę i predyspozycje. A jednak niezależnie od wzrostu cel jest często jeden – S na metce, a coraz częściej nawet XS. I tu nasuwa się moje pytanie: czy to aby na pewno normalne, by 20-sto letnia dziewczyna, przy wzroście 1,55 m i 35-cio letnia kobieta, matka 2 dzieci o wzroście 1,70 m nosiły ten sam rozmiar? Owszem, tak może się zdarzyć (któraś tylko będzie miała za pewne niedopasowaną długość rękawów). Jednak nie oszukujmy się – nie jest to standard. Więc czy musi tak być za wszelką cenę? Często za cenę frustracji, smutku, poczucia o przegranej, czy co gorsza pogarszającej się samooceny.
Czy wszystkie musimy być takie same?
Czy aby na pewno ów mini-standard jest zgodny z naszą naturą?
Nie, absolutnie nie jestem osobą, która uważa, że nie warto dbać o własne ciało, sylwetkę, dążyć do lepszego wyglądu, czy zachęca do folgowania sobie, czy też tycia. Wręcz odwrotnie.
Wyśrubowany kanon piękna
Natomiast obserwuję to co dzieje się wkoło i nie zawsze sprzyja to osiąganiu lepszego zdrowia, samopoczucia i sylwetki. Problem jednak rodzi się wtedy, gdy bezrefleksyjnie dążymy do narzuconych nam ideałów. Czy też własnej projekcji tego, jak powinnyśmy wyglądać (oczywiście w odniesieniu do owych przykładów), nie uwzględniając naszej wyjątkowej natury. Każdy organizm posiada tzw. Set point, czyli taką wagę, przy której funkcjonuje najlepiej. Poniżej niej ciężko jest zejść, mamy także różną budowę kości (np. szerszą/węższą miednicę, biodra). I nie wspominam o tym po to, aby móc używać tych argumentów jako usprawiedliwienie dla dodatkowych kilogramów. Używam tego po to, by nie dać się zwariować i nie katować swojego ciała.
Rzeczywistość
Niestety coraz częściej od wagi uzależniamy nasze szczęście, to dzięki jej poprawie – czytaj jej spadkowi – uważamy, że znajdziemy lepszą pracę, przyjaciół, partnera itp., itd.
Od wagi – i to na ogół niskiej – ma zależeć nasze powodzenie na przeróżnych płaszczyznach.
Nic jednak dziwnego, że tak nam się wydaje, skoro media lansują często bardzo, a nawet nadmiernie szczupłe kobiety, zawsze uśmiechnięte, mądre, pełne życia, posiadające dobrą pracę: prezenterki, pogodynki, aktorki. O modelkach nie trzeba wspominać… W naszej głowie rodzi się szybkie uogólnienie duża szczupłość = atrakcyjność = szczęście. Tylko jakoś zapominamy, że to, co widzimy na szklanym ekranie to nie realne życie, a nasza rzeczywistość jest wielowymiarowa…
I tak paradoksalnie również osoby o prawidłowym BMI (Body Mass Index) przechodzą na diety, w pogoni, jak im się wydaje za szczęściem ( bo przecież to właśnie owych 5 kg mniej jest jego głównym warunkiem…). Na diety nieprzemyślane, nieracjonalne i nieuwzględniające potrzeb organizmu, a także co bardzo ważne potrzeb psychologicznych. A potem, jeśli już uda się schudnąć, wcześniej czy później pojawia się jak zmora – zniesławiony efekt jojo, często jeszcze z naddatkiem.
Efekt jojo i wyrzuty sumienia, poczucie winy i przygnębienie.
Niepotrzebnie. To nic nadzwyczajnego. To akurat normalne, że po katorżniczej, nie mającej nic wspólnego z racjonalnym odżywianiem diecie, na dłuższą metę nie da się osiągnąć stałych zadowalających efektów. A robi się sobie tylko krzywdę.
Można jednak inaczej
Zmiana to proces. I warto, żeby był on przemyślany, a przede wszystkim nam służył.
Zamiast katowania się dietą, w poczuciu braku akceptacji siebie dążąc do stracenia tych znienawidzonych 5 kg, może lepiej ze spokojem podjąć odpowiednie działania, uwzględniające nasze potrzeby i zapewniające nam trwałe efekty?
Owszem nie jest to łatwe. Dlatego w tym czasie warto móc liczyć na wsparcie i towarzyszenie drugiej osoby, która może pomóc. Kanon piękna nie powinien być wyznacznikiem niczego – udowodnię Ci to.
Od tego jestem.
DARMOWY EBOOK
„20 strategii dla fit ciała i umysłu”


